Kagoshima jest niezwykle malowniczo położonym miastem nad którym góruje czynny wulkan, oddzielony od aglomeracji zatoką. Oczywiście w zatoce jest port, a na brzegu na przeciw monumentalnej góry zbudowano oceanarium.

Na wskroś nowoczesny budynek usytuowano na małym wzniesieniu. Nie ma w pobliżu żadnych budynków, więc można nacieszyć oko widokiem morza i pięknego krajobrazu.
Przed wejściem kasa. Wstęp trochę kosztuje o ile mi wiadomo 2500 yenów. Dziewczęta ubrane ni to jak stewardesy, ni to jak boye hotelowi bardzo szybko wręczają nam programy i plany zwiedzania, jednocześnie z wprawą sprawdzając bilety.

Z głównego holu wchodzi się do ciemnego tunelu zwieńczonego prowadzącymi do góry ruchomymi schodami. W trakcie jazdy zmienia się iluminacja, światło staje się coraz bardziej niebieskie, a w końcu znajdujemy się w dużej sali, której polowa zbudowanych koliście ścian to jedno wielkie akwarium. Można tam stać godzinami i podziwiać masę morskich stworzeń. Królem w tym akwenie jest "maleńki" wielorybi rekin liczący "tylko" siedem metrów. Pięknie zbudowane rafy piętrzą się nad nami gdzieś na półtora piętra. Kolorowy świat sztucznie stworzonej rafy urzeka swym pięknem. Sala pozostaje w ciemności rozjaśnianej tylko światłami z akwarium. Coś cudnego, można tak stać, stać i podziwiać. Przechodzimy dalej i znajdujemy się w kolejnym tunelu, tym razem jednak przezroczyste ściany są nie tylko obok , ale i nad nami.
Świetnie ustawione oświetlenie pozwala oglądać śmigające pól metra nad głową ławice ryb. Wrażenie niezapomniane. Niestety trzeba cały czas przesuwać się do przodu, ponieważ jest dość wąsko a ludzi zawsze jest dużo. Kolejne sale, kolejne akwaria. Już nie tak wielkie, ale za to pokazują nam mikroświaty jakich nawet nie mamy szans zobaczyć w naturze. Trudno mi wszystkie wymieniać, ale jest stworzony las mangrowy z delty Amazonki, oczywiście pełen wodnych stworzeń. Czające się w ciemnych wodach olbrzymie bassy. W specjalnych zbiornikach pod dużym ciśnieniem są ryby żyjące w głębinach oceanicznych. Każde akwarium jest dokładnie opisane na tablicach, szkoda tylko że po japońsku. Angielski występuje rzadko i tylko w opisie regonu, zupełnie zresztą niepotrzebnie, bo to skąd pochodzą dane ryby jest wyrysowane na mapie. Człowiek nie czuje upływającego czasu, wędruje od zbiornika do zbiornika i podziwia jakże tajemniczy dla nas morski świat. Cztery razy w ciągu godzin otwarcia jest prezentowany pokaz tresury delfinów.

Obsługa sprawnie przegania akurat zwiedzających oceanarium do swoistego amfiteatru. Siedzi się jak w cyrku dookoła areny, którą w tym przypadku stanowi basen. Cztery delfiny dają pokaz umiejętności taki sam jak na całym świecie. Jedyną ciekawostką jest numer ze śpiewem. Śpiewaniem? No powiedzmy. Jest to scenka w której delfiny wypływają na platformę, unoszą ogony, a treser zaczyna nimi dyrygować. One natomiast popiskują i skrzeczą imitując śpiew. Całkiem niezły numer tym bardziej , ze robią to faktycznie zgodnie z ruchami tresera.

Po trwającym około 45 min. pokazie , można dalej zwiedzać. Dosyć ciekawym miejscem jest swoisty pokój rekreacyjny. Kawiarenka zautomatyzowana, z dużą ilością siedzisk ustawionych jak jak w kinie. A przed nimi olbrzymie okno z widokiem na groźny wulkan i spokojna zatokę.
Uważam, że będąc w Kagoshimie koniecznie trzeba odwiedzić to miejsce. Warte jest zapłaconych za wstęp pieniędzy.
(tekst oparty na tekście osoby, która zwiedzała owe oceanarium, stąd tyle informacji) :)

Na wskroś nowoczesny budynek usytuowano na małym wzniesieniu. Nie ma w pobliżu żadnych budynków, więc można nacieszyć oko widokiem morza i pięknego krajobrazu.
Przed wejściem kasa. Wstęp trochę kosztuje o ile mi wiadomo 2500 yenów. Dziewczęta ubrane ni to jak stewardesy, ni to jak boye hotelowi bardzo szybko wręczają nam programy i plany zwiedzania, jednocześnie z wprawą sprawdzając bilety.

Z głównego holu wchodzi się do ciemnego tunelu zwieńczonego prowadzącymi do góry ruchomymi schodami. W trakcie jazdy zmienia się iluminacja, światło staje się coraz bardziej niebieskie, a w końcu znajdujemy się w dużej sali, której polowa zbudowanych koliście ścian to jedno wielkie akwarium. Można tam stać godzinami i podziwiać masę morskich stworzeń. Królem w tym akwenie jest "maleńki" wielorybi rekin liczący "tylko" siedem metrów. Pięknie zbudowane rafy piętrzą się nad nami gdzieś na półtora piętra. Kolorowy świat sztucznie stworzonej rafy urzeka swym pięknem. Sala pozostaje w ciemności rozjaśnianej tylko światłami z akwarium. Coś cudnego, można tak stać, stać i podziwiać. Przechodzimy dalej i znajdujemy się w kolejnym tunelu, tym razem jednak przezroczyste ściany są nie tylko obok , ale i nad nami.
Świetnie ustawione oświetlenie pozwala oglądać śmigające pól metra nad głową ławice ryb. Wrażenie niezapomniane. Niestety trzeba cały czas przesuwać się do przodu, ponieważ jest dość wąsko a ludzi zawsze jest dużo. Kolejne sale, kolejne akwaria. Już nie tak wielkie, ale za to pokazują nam mikroświaty jakich nawet nie mamy szans zobaczyć w naturze. Trudno mi wszystkie wymieniać, ale jest stworzony las mangrowy z delty Amazonki, oczywiście pełen wodnych stworzeń. Czające się w ciemnych wodach olbrzymie bassy. W specjalnych zbiornikach pod dużym ciśnieniem są ryby żyjące w głębinach oceanicznych. Każde akwarium jest dokładnie opisane na tablicach, szkoda tylko że po japońsku. Angielski występuje rzadko i tylko w opisie regonu, zupełnie zresztą niepotrzebnie, bo to skąd pochodzą dane ryby jest wyrysowane na mapie. Człowiek nie czuje upływającego czasu, wędruje od zbiornika do zbiornika i podziwia jakże tajemniczy dla nas morski świat. Cztery razy w ciągu godzin otwarcia jest prezentowany pokaz tresury delfinów.

Obsługa sprawnie przegania akurat zwiedzających oceanarium do swoistego amfiteatru. Siedzi się jak w cyrku dookoła areny, którą w tym przypadku stanowi basen. Cztery delfiny dają pokaz umiejętności taki sam jak na całym świecie. Jedyną ciekawostką jest numer ze śpiewem. Śpiewaniem? No powiedzmy. Jest to scenka w której delfiny wypływają na platformę, unoszą ogony, a treser zaczyna nimi dyrygować. One natomiast popiskują i skrzeczą imitując śpiew. Całkiem niezły numer tym bardziej , ze robią to faktycznie zgodnie z ruchami tresera.
Po trwającym około 45 min. pokazie , można dalej zwiedzać. Dosyć ciekawym miejscem jest swoisty pokój rekreacyjny. Kawiarenka zautomatyzowana, z dużą ilością siedzisk ustawionych jak jak w kinie. A przed nimi olbrzymie okno z widokiem na groźny wulkan i spokojna zatokę.
Uważam, że będąc w Kagoshimie koniecznie trzeba odwiedzić to miejsce. Warte jest zapłaconych za wstęp pieniędzy.
(tekst oparty na tekście osoby, która zwiedzała owe oceanarium, stąd tyle informacji) :)


Komentarze
Prześlij komentarz